Właśnie ta złożoność, trudność uchwycenia jakichś wyraźnych prawidłowości sprawia, że czynności seksualne nie są wdzięcznym obiektem łatwych rozważań, ale mogą być obiektem rozważań płodnym.
W takich wypadkach istotny jest punkt wyjścia. W literaturze przedmiotu znajdziemy dwa skrajnie przeciwne ujęcia. Pierwsze, najszerzej rozpowszechnione zarówno w sferach lekarskich, jak i pedagogicznych, określimy jako „energetyczne”, aby uniknąć pejoratywnych dziś określeń typu: biologiczne, popędowe czy mechanistyczne. Drugie, bliższe filozofom kultury, określimy jako „idylliczne”. Każde z nich bierze za punkt wyjścia inną koncepcję człowieka, a łączy je wspólny cel – praktyka społeczna. Ujęcie „energetyczne” traktuje czynność seksualną jako właściwy danemu człowiekowi sposób rozładowania jednego z jego licznych popędów – popędu płciowego. Generowany przez określone struktury anatomiczne popęd opanowuje w większym lub mniejszym stopniu zachowania człowieka, czemu przeciwstawia się lub czym steruje nabyta w życiu społecznym kontrola, W myśl tego poglądu takie czy inne rozwiązanie problemu ignorujące istnienie tej energii nie zmienia faktu, że napięcie istnieje, musi się gdzieś w jakiś sposób rozładować, i tylko granice wyobraźni badacza mogą określić zakres zachowań, mających i tak w istocie rzeczy charakter seksualny. Typowa i przykładowa jest tu koncepcja Zygmunta Freuda. Tyle że w jego ujęciu mechanizmy te przedstawiają się jako znacznie bardziej złożone, mocniej uwikłane w naciski kulturowe i racje rozumowe osobnika, niż to znajdujemy u wielu współczesnych klinicystów odrzucających psychoanalizę i ograniczających się do opisu i klasyfikowania symptomów zewnętrznych. Stąd zróżnicowanie i zmienność poglądów dotyczących podstawowych elementów technik seksualnych i ich powikłań.
Komentarze