Język polski różnicę tych znaczeń od dawna uwzględnia. „Erotoman” to człowiek, który zbyt intensywnie zabiega o wrażenia erotyczne, „zboczeniec seksualny” to osobnik preferujący techniki seksualne inne niż przyjęte w naszym standardzie kulturowym, co zresztą jest określeniem naukowo błędnym o tyle, że patologia polega nie na jakiejkolwiek preferencji, ale na tym, że ów „zboczeniec” nie jest zdolny do uzyskiwania rozkoszy, przeżyć erotycznych za pomocą innych technik niż te, które stosuje. Nastąpiła u niego fiksacja tych technik. W tym sensie nawet osobnik uprawiający najbardziej rozpowszechnioną technikę seksualną, ale niezdolny do przeżyć erotycznych uzyskiwanych za po-
mocą innych technik, byłby również uważany za chorego. Tak też jest, gdyż zakres adekwatnych dla niego partnerów seksualnych jest zawężony, a każda fiksacja, każde ograniczenie zdolności jakichkolwiek, nie tylko erotycznych, jest objawem zawężenia neurotycznego, jest więc rodzajem patologii.
Aby pojęcie „zboczeniec” umiejscowić w bardziej sensownym, niż to postuluje psychiatria, a za nią prawodawstwo, kontekście, musimy do „dwóch wymienionych wyżej cech „zboczeńca”, tj. 1) odmienności kulturowej seksu i erotyki, 2) ograniczenia zakresu reakcji erotycznych, dodać cechę 3) niezdolność do powstrzymywania się od aktów seksualnych. Przyjęcie tego założenia zakładałoby automatycznie odpowiednią kwalifikację prawną osoby zboczonej jako osoby chorej o ograniczonych możliwościach kierowania swoimi czynami.
Komentarze